Mniejsza produkcja żywności to więcej głodujących

Zablokowane szlaki handlowe, walka z głodem, społeczna krytyka środków ochrony roślin i nawozów. Czy w ogóle można sobie pozwolić na mniejszą produkcję żywności?
Pomimo intensywnej ochrony rzepaku środkami chemicznymi przez ostatnie 25 lat nie stwierdzono zupełnego wyginięcia ani szkodników, ani owadów pożytecznych.  Zdjęcie: Dreczka

Upolitycznione dyskusje o walce z głodem w biednych krajach świata nie zawsze są szczere. Podejrzane są zwłaszcza te, w których chętnie uczestniczą politycy i różni działacze zamieszkujący kraje opływające w dostatki. W oczach mediów starają się wywrzeć wrażenie bardzo zaangażowanych, ale ich codzienna działalność często obnaża fałszywą troskę i  pozostawia niesmak. Jednak te dyskusje są ważne, bo sprawy zaopatrzenia ludzkości w żywność nie da się załatwić raz na zawsze. Niestety, tzw. geopolityka odgrywa tu coraz większą rolę, czy tego chcemy, czy nie. Wojna na Ukrainie pokazuje, jak zakłócenia przepływu żywności wpływają chociażby na Afrykę.

Produkować więcej z mniejszej powierzchni

Od 1960 r. wskaźnik głodujących na świecie spadł z 34% do 9% obecnie. Wynik wydaje się dobry, dopóki nie spojrzy się na wartości bezwzględne. W 1960 r. populacja ludzka liczyła 3 mld, z czego miliard głodował. Obecnie na Ziemi żyje ponad 8 mld ludzi, zatem wspomniane 9% daje blisko 800 mln głodujących. Zatem liczba ludzi udręczonych głodem w ciągu minionych 60 lat aż tak bardzo nie zmalała.

Ktoś na jakimś ważnym międzynarodowym forum rzucił hasło: "Zero głodu – czyli odpowiednie odżywianie wszystkich ludzi do 2030 r." Idea została podchwycona, ale na ile jest realna?

Naukowcy szacują, że przy obecnej dynamice rozwoju populacji ludzkiej produkcja żywności do 2050 r. powinna wzrosnąć o 60-100%. Jednocześnie sygnalizują, że proces ten będzie musiał się odbywać w coraz gorszych warunkach. Chodzi przede wszystkim o powierzchnię gruntu uprawnego przypadającą na jednego mieszkańca Ziemi. Wskaźnik ten maleje z każdym kolejnym człowiekiem – w 1970 r. było to 0,38 ha, a w 2050 r. będzie to 0,15 ha. Czy w tej sytuacji stać nas na obniżenie produktywności?

Zbieżność dat zupełnego uporania się z głodem oraz znacznym ograniczeniem zużycia nawozów i środków ochrony roślin w Unii Europejskiej wydaje się być ironiczna. Wszak ochrona roślin to element składowy bezpieczeństwa żywnościowego. To w dużej mierze dzięki niej liczba głodujących od 1960 r. nie urosła do kilku miliardów. Na całym świecie środki ochrony roślin zapobiegają ok. 30% strat w plonach, które bez nich byłyby nieuniknione. Przy zmniejszeniu produkcji o 30% wskaźnik głodu wzrósłby gwałtownie ze wspomnianych wcześniej 9 do 37% (3 miliardy).

Owady pożyteczne nie zniknęły, ale szkodniki też nie

Głównym argumentem ekologów przeciwko pestycydom jest wymieranie gatunków. Tymczasem naukowcy pracujący w otoczeniu rolnictwa na przykładzie rzepaku pokazują, że przez ostatnie 25 lat nie zniknęły ani szkodniki, ani owady pożyteczne. Po dziesięcioleciach ukierunkowanej chemicznej ochrony roślin żaden patogen, czy to grzybowy, zwierzęcy czy roślinny, nie został zupełnie wyeliminowany. W związku z tym uważa się za mało prawdopodobne, aby pestycydy były odpowiedzialne za utratę różnorodności biologicznej w krajobrazach rolniczych. Ograniczenie ich użytkowania jest zatem niewłaściwą dźwignią do osiągnięcia pożądanych efektów środowiskowych.

Warto pamiętać, że z racji globalnego przepływu towarów i ludzi przybywa gatunków inwazyjnych, takich jak stonka kukurydziana, zaślaz pospolity czy barszcz Sosnowskiego. Obserwowana jest też zwiększona szkodliwość wynikająca ze zmian klimatu. Spośród chorób roślin uprawnych można tu wskazać m.in. rdzę żółtą, ramularię jęczmienia i chwościk buraka. Na razie nie ma metod naturalnych czy agrotechnicznych, które wykazują odpowiednią skuteczność ich zwalczania.

Pewną nadzieję na przyszłość dają postępy w biologii molekularnej. Rolnicze laboratoria badawcze pracują m.in. nad wyciszaniem genów. Pod tym magicznym pojęciem kryje się możliwość wykorzystania np. krótkich odcinków kwasu nukleinowego RNA zamiast fungicydów. Ich naniesienie na rośliny może zakłócać funkcje w komórkach takich organizmów, jak sprawca zarazy ziemniaczanej, wirusy lub mszyce i nie ma to nic wspólnego z inżynierią genetyczną (GMO).

© Materiał chroniony prawem autorskim. Zasady przedruków w regulaminie.