Ekologiczne rolnictwo też musi się opłacać

Zapędy niektórych dygnitarzy do przestawienia dużej części unijnego rolnictwa na ekologiczne metody produkcji może prowadzić w ślepy zaułek. Prawa ekonomii działają wszędzie.
Większość zboża wyprodukowanego metodami ekologicznymi ze względu na kiepską jakość trafi do koryt. Unijne dopłaty tych strat rolnikom nie wyrównają.  Zdjęcie: Dreczka

Pomysły na to, żeby metodami ekologicznymi objąć jak największą powierzchnię użytków rolnych, coraz bardziej wydają się absurdalne. Szczególnie obrazowym przykładem może być tegoroczna produkcja zbóż chlebowych. Gdyby pod tym względem uprawa zbóż w całej Unii opierała się na ekologii, zabrakłoby ziarna przydatnego do wypieku chleba.

Niedobór winduje ceny

Wydajność i jakość zbóż produkowanych metodami ekologicznymi pozostawiają w tym roku wiele do życzenia. Problem ten dotyczy wszystkich gatunków, a najbardziej jarych. Ziarno spełniające wymagania młynarzy i przetwórców osiąga wysokie ceny skupu (410-500 €/t). Dzieje się tak dlatego, że dobrego surowca brakuje.

Zaledwie 30% zbóż ekologicznych spełnia wymagania producentów żywności i uzyskuje wysoką cenę w skupie. W przypadku zbóż konwencjonalnych odsetek jest podobny, jednak skala i wydajność pokrywają zapotrzebowanie. W obu przypadkach pozostałą część stanowi ziarno o jakości paszowej. I w tym miejscu dla rolników ekologicznych rodzi się problem, bo za produkowane przez nich ziarno paszowe nikt nie zamierza płacić więcej, niż za konwencjonalne. Nikogo nie obchodzi większy koszt jednostkowy i mniejsza wydajność. Wprawdzie są tu wyższe dopłaty, które jednak w bilansie końcowym nie pokrywają umniejszenia przychodu i zysku rolnika.

Żywność ekologiczna jest droższa i mogą sobie na nią pozwolić zamożniejsi konsumenci. Ich udział w poszczególnych społeczeństwach bywa różny, a w ostatnich latach z powodu licznych kryzysów przyjął kierunek spadkowy. Jednak w niektórych krajach nadal utrzymuje się na takim poziomie, że znajduje się w obszarze zainteresowania producentów takiej żywności, głównie ze względu na wysokie marże. Ale czy to oni powinni być zasadniczymi beneficjentami produkcji żywności metodami prośrodowiskowymi?

Zaimportować, żeby zarobić

W najbliższych miesiącach podaż ekologicznego pieczywa w bogatych krajach Zachodu będzie napięta. Z pewnością perspektywa dobrego zarobku skłoni niektórych przetwórców do poszukiwania surowca (ziarna) na wschodzie Europy. Trudno powiedzieć, ile znajdą tu ziarna produkowanego metodami ekologicznymi. Ale jest bardzo prawdopodobnie, że znajdą znaczące ilości ziarna zawierającego znikome pozostałości pestycydów. Zmieszają z rodzimym, ekologicznym i będzie dobrze. Alternatywą jest import gotowych produktów, które będą zapakowanie i sprzedawane jako swoje.

Na pierwszy plan wysuwa się tu owies. Okazuje się, że konsumentów napojów owsianych i płatków owsianych trudno nabrać na szare zabarwienie, którego nabrał przemoknięty i zbyt późno zbierany surowiec. Stąd ziarno owsa przydatnego do przetwórstwa spożywczego jest obecnie bardzo poszukiwane, a jego ceny znacznie wzrosły i niekiedy są wyższe niż pszenicy konsumpcyjnej.

© Materiał chroniony prawem autorskim. Zasady przedruków w regulaminie.