Zielony Ład jeszcze niekompletny
Czy Zielony Ład ma sens? Nawet wysocy rangą unijni urzędnicy mają wątpliwości. Dziś komisarz Janusz Wojciechowski wyznał, że dyskusja wymaga pewnego uporządkowania.

Wreszcie wyszło szydło z worka. Dziś komisarz Janusz Wojciechowski otwarcie przyznał, że Zielony Ład to projekt polityczny. Można więc sądzić, że cele gospodarcze nie są w nim najważniejsze. Wprawdzie są jakieś ogólnounijne cele i założenia, ale stosowne paragrafy, punkty i podpunkty zawarte są w planach strategicznych poszczególnych państw.
Intensywne na celowniku
Polscy rolnicy nie powinni nadmiernie obawiać się Zielonego Ładu, bo największe wymagania stawia on przed farmerami z krajów Europy Zachodniej, którzy gospodarują zbyt intensywnie. Między wierszami można tylko snuć domysły, czy Zielony Ład ma ich zniszczyć, czy tylko rzucić na kolana?
- Sprawdź: Zły przykład
Pomysł wspierania rolnictwa poprzez niszczenie jego najbardziej przedsiębiorczych przedstawicieli jest równie kuriozalny, co groteskowy. Komisja Europejska powinna dogłębnie przeanalizować przyczyny, dla których przez ostatnich 10 lat w Unii Europejskiej ubyło 4 miliony gospodarstw. Jednocześnie średni wiek właścicieli gospodarstw mocno się podwyższył, a ponad połowa z nich nie ma następców. Zielony Ład ma temu przeciwdziałać, tylko jakim cudem?
Pomimo przekazania do Komisji Europejskiej krajowych planów strategicznych praca nad nimi się nie kończy. Okazuje się, że możliwe są jeszcze przesunięcia w ramach ogólnej puli środków. Wicepremier Henryk Kowalczyk uważa, że Europejski Zielony Ład jest szansą dla polskiego rolnictwa. Co konkretnie ma na myśli?
Otóż w przypadku naszego kraju priorytety dotyczą zachowania, bądź znaczącego spowolnienia ubytku małych gospodarstw. Dlatego już w tym roku dopłaty bezpośrednie powyżej średniej unijnej otrzymają gospodarstwa do 30 ha, a za rok do 50 ha.
- Sprawdź: Wraca płatność uzupełniająca
Młodych ludzi do pozostania na gospodarstwach ma skusić podniesienie jednorazowych premii dla młodych rolników z 50 do 200 tys. zł. Czy to ma sens, żeby młodego człowieka kusić do przejmowania 5-10 ha, jeśli lokalne warunki nie stwarzają perspektyw do szybkiego rozwoju?
Potrzebna żywność czy folklor?
Trzecim superpomysłem jest podwojenie w ciągu kilku lat liczby gospodarstw ekologicznych. Może brzmi to wzniośle, ale nieodpowiedzialnie. Wydajność rolnictwa ekologicznego jest niska i bardziej pracochłonna, a wyprodukowana przez nie żywność jest znacznie droższa. Przy malejącej sile nabywczej ogółu konsumentów kogo będzie na nią stać?
Z technicznego punktu widzenia najciekawszy wydaje się pomysł na redukcję zużycia nawozów i środków ochrony roślin w taki sposób, aby nie doprowadzić do spadku plonów. Ma tu pomóc cyfryzacja, na którą zostaną przeznaczone znaczne środki finansowe. Jak to jest, że najwyżsi rangą urzędnicy nie mają wiedzy o tym, że dotychczas na rolnictwo precyzyjne stać było tylko duże, intensywnie produkujące gospodarstwa?
- Sprawdź: Świat nie akceptuje drogiego azotu
Polska ma jedne z niższych wskaźników zużycia nawozów mineralnych i środków ochrony roślin. Statystyki pokazują, że blisko co trzecie gospodarstwo nie ma czego zmniejszać. Spodziewam się, że sprawę redukcji wspomnianych środków do produkcji rolnej skuteczniej załatwią obecne podwyżki cen, niż urzędnicze odezwy poparte instrumentami ekonomicznego nacisku.