Wyraźne odbicie cen rzepaku
Ceny rzepaku na giełdach w środę i czwartek wydatnie wzrosły. Powodem są gwałtownie rosnące ceny soi i oleju palmowego oraz wzrosty cen w sektorze energetycznym.

Na półmetku rzepakowych żniw trudno mówić o stabilnych warunkach zbytu zbieranych nasion. Prosto od kombajnu w zasadzie sprzedają tylko ci, którzy muszą. Pozostali pamiętają sytuację z przełomu kwietnia i maja, kiedy rzepak był najdroższy w historii. Splot wielu zdarzeń sprawia, że rzepak po głębokim spadku sprzed tygodnia znów pnie się w górę.
Prawie 50 €/t w dwa dni
Na europejskim rynku kontraktów terminowych w środę ceny rzepaku z dostawami w sierpniu wzrosły o 22 €/t do 664 €/t, a dziś skoczyły o kolejne 26 €/t do 690 €/t. W przypadku kontraktu listopadowego również zanotowano wzrost o ponad 12 €/t do prawie 680 €/t, ale zainteresowanie sprzedających było niewielkie. Odbicie rzepaku na giełdzie Euronext z pewnością wiąże się z gwałtownym wzrostem notowań cen soi i oleju palmowego. W czwartkowej sesji ceny soi w USA i rzepaku w Kanadzie ponownie wzrosły o kilka procent.
- Sprawdź: Brak wody dołuje plony
Według analityków jednym z powodów wzrostu cen nasion oleistych jest rozwój sektora energetycznego. Zapowiedziane ograniczenie dostaw gazu gazociągiem Nord Stream spowodowało wzrost europejskich cen gazu – do ponad 200 €/MWh. Nie pozostaje to bez wpływu na inne nośniki energii, w tym oleje roślinne. Olej palmowy na giełdzie w Kuala Lumpur drożał także z powodu większego zainteresowania nabywców z Chin.
Do tego dochodzi powrót suchej i gorącej pogody na środkowym zachodzie Stanów Zjednoczonych. To powoduje wzrost cen całego kompleksu nasion oleistych w obawie przed pogorszeniem się plonów soi w USA na skutek suszy.
Rynki nie są stabilne
Na razie nawet najśmielsi uczestnicy i obserwatorzy rynku nie ryzykują prognoz zakładających, że rzepak znów przekroczy magiczną granicę 1000 €/t. Wbrew wcześniejszym obawom zbiory we Francji sięgną 4 mln t (3,3 mln t przed rokiem). Inni europejscy potentaci również nie spodziewają się spadku produkcji. Ponadto do Europy nadal napływa import z Australii, Kanady i Ukrainy. W trzech pierwszych tygodniach lipca wielkość przywozu wyniosła 380 tys. t, głównie do Niemiec, Francji i Holandii.
Za import odpowiedzialne są tłocznie, które osiągają wysokie marże, bo ssanie na rynku biodiesla nie słabnie. Jednak istnieją obawy, że rynek biopaliw pod koniec roku może się załamać wskutek zmian ich klasyfikacji.