Na razie nikłe szanse na wzrost cen skupu
Ceny zbóż od dłuższego czasu pozostają pod presją. Jedną z przyczyn są rynki finansowe. Inną, o wiele poważniejszą, jest chwilowa nadpodaż i silna konkurencja w eksporcie.
Pod koniec tygodnia na giełdach nastąpił gwałtowny spadek cen zbóż i soi, który zbiegł się z załamaniem na rynkach finansowych. Amerykańska giełda odnotowała słabe zainteresowanie eksportem. Dodatkową presję na ceny wywarła optymistyczna prognoza zbiorów amerykańskiej soi i kukurydzy, którą opublikował Departament Rolnictwa Stanów Zjednoczonych (USDA). Ponadto na rynkach światowych nadal panuje silna konkurencja ze strony taniej rosyjskiej pszenicy oraz nadspodziewanie dużej oferty kukurydzy i soi z Brazylii.
Przecena jako narzędzie presji
Europa stara się załagodzić impas, jaki pojawił się pomiędzy Ukrainą i graniczącymi z nią krajami unijnymi. Tę sytuację próbuje wykorzystać Rosja, ale nie zawsze jej to się udaje. Kilka dni temu egipska agencja państwowa GASC kupiła 120 tys. t pszenicy w Rumunii po 272 $/t (CIF z frachtem i ubezpieczeniem), odrzucając rosyjską ofertę 270 $/t (FOB – cena po załadowaniu na statek). Według ostatniej dyspozycji władz rosyjscy eksporterzy muszą przestrzegać właśnie takiej ceny minimalnej.
Z kolei Algieria w ramach przetargu kupiła blisko 540 tys. t pszenicy we Francji, płacąc średnio po 275 $/t (CIF). Zrealizowała też zakup jęczmienia paszowego w ilości 120 tys. t.
Sytuacja na rynku soi w USA wywiera nacisk na notowania rzepaku. W ostatnim tygodniu na kanadyjskiej giełdzie w Winnipeg ceny rzepaku spadły do najniższego poziomu od trzech miesięcy. Sytuacja raczej nie szybko ulegnie poprawie, bo ostatnie prognozy zbiorów rzepaku w Kanadzie są lepsze niż szacowano przed miesiącem.
Dyskusje między Ukrainą i sąsiadującymi z nią krajami unijnymi powoli zmierzają do poszukiwania salomonowych rozwiązań. Na skargi zanoszone przez Ukrainę do Światowej Organizacji Handlu (WTO), Polska, Węgry i Bułgaria zareagowały publikacjami na temat struktury eksportu i pochodzenia ukraińskiego ziarna.
Szybko okazało się, że w eksport ziarna z Ukrainy zaangażowanych jest zaledwie kilkanaście agroholdingów, dysponujących kompleksami rolnymi o powierzchni kilkuset tysięcy hektarów. Na ich czele na ogół stoją pojedyncze osoby lub rodziny, które zaliczane są do najmajętniejszych na Ukrainie. Ich wpływy sięgają aż do urzędów centralnych tego kraju. W tej sytuacji narracja ukraińskich władz, jakoby na embargu na zboże tracił ogół społeczeństwa tego kraju, wydaje się mocno przesadzona.
Europa Środkowa ma własne nadwyżki
Warto pamiętać, że cała piątka sąsiadów (Bułgaria, Polska, Rumunia, Słowacja i Węgry) nie ma nic przeciwko utrzymaniu tranzytu przez swoje terytoria ukraińskich płodów rolnych do portów morskich i na zachód Europy. Problem leży w tym, że większość krajów unijnych jest pod dobrych tegorocznych zbiorach i nie jest gotowa na większe zakupy ziarna. Według różnych źródeł Polska będzie potrzebowała wyeksportować ok. 9 mln t zbóż i kukurydzy z tegorocznych zbiorów, a oprócz tego z zeszłorocznych w magazynach zalega jeszcze 4-6 mln t nadwyżek, na które na razie nikt nie przedstawił dobrego pomysłu.