Kukurydza z Ukrainy skażona mikotoksynami!

Organizacje rolnicze znowu kwestionują zapewnienia ministra rolnictwa w sprawie jakości ziarna pochodzącego z Ukrainy. Tym razem chodzi o kukurydzę i mają dowody.
Przykładowe świadectwo analizy ziarna kukurydzy pochodzącej z Ukrainy.

Od kilku miesięcy do Polski na niespotykaną wcześniej skalę wjeżdża ziarno kukurydziane. Z bezcłowego importu z Ukrainy korzystają przede wszystkim prywatni przedsiębiorcy. Wjeżdża zarówno dobre, pełnowartościowe ziarno, jak i gorsze, dla którego powstała nowa kategoria – techniczne. Chociaż Henryk Kowalczyk, wicepremier i minister rolnictwa, niezmiennie zapewnia, że ziarno to jest badane i bezpieczne, to organizacje rolnicze mają dowody na to, że to nieprawda.

Kukurydza z mikotoksynami

Przed kilkoma dniami Zarząd Izby Rolniczej Województwa Łódzkiego wystosował pismo do wicepremiera Kowalczyka z następującym zarzutem: „nieprawdą jest, że kukurydza pochodząca z Ukrainy jest wolna od mikotoksyn.”

– Rolnicy mają badania, które pokazują, iż przekroczenia występują w DON – metoda paskowa dwukrotnie i więcej oraz zapach kukurydzy jest stęchły. Wnoszę o ponowne wnikliwe przebadanie kukurydzy pochodzącej z Ukrainy przez certyfikowane laboratoria pod kątem zawartości mikotoksyn, które są szkodliwe zarówno dla ludzi, jak i zwierząt. Wnoszę również, aby inspekcje kontrolne sprawdziły kukurydzę, która jest już w magazynach.

Bronisław Węglewski, prezes Izby Rolniczej Województwa Łódzkiego

Łódzka Izba Rolnicza informuje, że pismo do wicepremiera zostało przekazane wraz z wynikami badań. Zapewnia też, że nie jest to odosobniony przypadek i takich dokumentów może dostarczyć więcej.

Rolnicy walczą o przetrwanie

Tak dużej aktywności ze strony związków i organizacji rolniczych, jaką obserwuje się w ostatnich miesiącach, dawno nie było. Działania dotyczą przede wszystkim konieczności naprawy dramatycznej sytuacji na rynku zbóż, kukurydzy i rzepaku wywołanej przez wojnę na Ukrainie i nieudolną politykę rolną. Chodzi głównie o nieszczelne korytarze solidarnościowe z Ukrainy do krajów głodujących, zwlekanie z uruchomieniem specjalnego programu eksportowego płodów rolnych czy wprowadzeniem skupu interwencyjnego.

Tymczasem na stronie Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi trudno znaleźć informacje o podejmowanych działaniach naprawczych. Zdaniem producentów rolnych, Henryk Kowalczyk, wicepremier i szef resortu rolnictwa, powinien zostać pociągnięty do odpowiedzialności za swoje słowa i ponieść konsekwencje. Chodzi o ubiegłoroczne wystąpienia publiczne, w których namawiał do przechowywania zbóż, bo ceny skupu wzrosną. Za wprowadzenie w błąd i narażenie na potworne straty rolnicy zamierzają składać pozwy zbiorowe.

© Materiał chroniony prawem autorskim. Zasady przedruków w regulaminie.