Pole w lesie, czy las w polu?
Systemy rolno-leśne mogą obejmować szlachetne gatunki drzew lub szybkorosnących krzewów, a także ekstensywny chów zwierząt przydatnych do wypasu.
Agroleśnictwo to nowe pojęcie, z którym niebawem będą się musieli zapoznać rolnicy. Termin ten pojawia się jako jeden z ważnych elementów nowej perspektywy budżetowej w ramach Wspólnej Polityki Rolnej na lata 2021-27. Jest to poniekąd pogłębiona kontynuacja dotychczasowej polityki "zazielenienia", której efekty w ocenie licznych grup fachowców są mierne. Pomimo tego idea sadzenia rzędów drzew przez środek pól uprawnych znalazła podatny grunt w Parlamencie Europejskim.
Szpaler drzew przez środek pola
Ciężko powiedzieć, czy unijni politycy tak bardzo troszczą się o skutki zmian klimatycznych, czy też znajdują coraz więcej wymówek, żeby ograniczać wsparcie produkcji rolnej. Pomysł zadrzewień śródpolnych ani nie jest nowy, ani oryginalny. Takie celowe nasadzenia zapobiegające erozji wietrznej były realizowane np. w Wielkopolsce w pierwszej połowie XIX w. Niektóre przetrwały do dziś i skutecznie pełnią swoją funkcję.
Obszary agroleśne mają uwzględniać szlachetne gatunki drzew lub szybkorosnące, które znajdą zastosowanie w produkcji polowej lub ekstensywnym chowie zwierząt. Powinny przynieść korzyści ekologiczne i ekonomiczne. Ponadto będą bardziej "zrównoważone", co by to nie miało znaczyć, niż dotychczas prowadzone systemy uprawy. Zwolennicy systemów rolno-leśnych wymieniają następujące warianty interakcji roślin drzewiastych z polowymi:
- uprawy polowe – zadrzewienia śródpolne;
- uprawy polowe + pastwiska – zadrzewienia śródpolne i śródpastwiskowe;
- pastwiska – zadrzewienia śródpastwiskowe.
Komisja Europejska lansuje swój pomysł za pomocą utartych sloganów o potrzebie walki z suszami i zmianami klimatycznymi. Drzewa i krzewy rosnące w środku pól uprawnych z pszenicą czy burakami cukrowymi będą je chronić przed erozją. Z tym argumentem można się zgodzić. Natomiast kolejny mówi o tym, że obecność drzew sprzyja tworzeniu próchnicy i wiązaniu węgla, co jest zaledwie półprawdą. Jakie ilości resztek pożniwnych mogą po sobie pozostawiać w glebie drzewa lub krzewy, żeby ją wydatnie wzbogacić w próchnicę?
Jest wręcz na odwrót, rośliny drzewne degradują glebę, a największymi złodziejami próchnicy są tuje, a po nich świerki, sosny i inne iglaste. Natomiast pod względem bilansu węglowego wszystkie uprawy krzewów i drzew przegrywają z uprawami rolnymi produkującymi dużo suchej masy z kukurydzą na czele. Kilka lat temu udowodnili to francuscy uczeni z paryskiej Sorbony.
Mniejsza erozja wietrzna
Pewną korzyścią z zadrzewień śródpolnych może być mikroklimat, który ograniczy prędkość przepływu mas powietrza, co może mieć wpływ na poprawę bilansu wodnego gleb. Tu pojawia się też argument o poprawie stabilności plonowania oraz zwiększeniu bioróżnorodności. Jest on dość wątpliwy, bo nawet jeśli plonowanie w pewnej części parceli będzie stabilniejsze, to ogólnie na okrojonej powierzchni, bo część pola zajmą drzewa i krzewy. Pochodną ich obecności będą korzenie wrastające w pola, cień rzucany na uprawy, konkurencja o wodę i składniki pokarmowe oraz utrudnienia w prowadzeniu prac polowych i obniżenie ich wydajności.
Pod pięknie brzmiącym pojęciem zwiększonej bioróżnorodności z punktu widzenia rolników kryje się głównie to, z czym walczą od dziesięcioleci. Nie od dziś wiadomo, że wszelkie tereny zadrzewione i zakrzaczone są matecznikami dla licznych szkodników i chorób oraz rozsadnikami chwastów. Zatem argument sugerujący szansę na zmniejszenie zużycia środków ochrony roślin ciężko obronić.