Susza w połowie kraju nadal trwa

Bieżące opady zwilżają tylko wierzchnią warstwę gleby, co umożliwi siewy. Ale na dużym obszarze kraju poniżej warstwy ornej nadal jest bardzo sucho.
Szeroko reklamowany rządowy program „Moja Woda” nie obejmuje nawadniania upraw rolnych.  Zdjęcie: Dreczka

Siewy rzepaku w pełni, bo terminy gonią. Jednak na wielu polach nasiona trafiają do mocno przesuszonej roli. Zjawisko to jest obserwowane w większości rejonów uprawy tej rośliny, a szczególnie w pasie środkowym kraju (Lubuskie, Wielkopolskie i Łódzkie), na całym Pomorzu oraz części Dolnego Śląska i Opolszczyzny. Wystarczy spojrzeć na mapę "Wilgotność gleby", która znajduje się na stronie głównej.

Wystarczy do wschodów

Wilgoć w wierzchniej warstwie gleby (do 7 cm) łatwo mogą uzupełniać bieżące opady. To rzepakowi wystarczy do wschodów, bo nie potrzebuje tutaj takiego uwilgotnienia, jak np. rośliny strączkowe. W tydzień po wschodach korzenie zaczną przerastać pozostałą część warstwy ornej (7-28 cm). Jak podaje Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej, aktualnie stan jej uwilgotnienia jest gorszy, niż wierzchniej.

Warto pamiętać, że podczas jesiennej wegetacji w dobrze przygotowanym stanowisku korzeń palowy rzepaku przerośnie do warstwy podornej (28-100 cm). Jak pokazuje mapa, ta warstwa jest silnie przesuszona w województwie lubuskim, wielkopolskim i części łódzkiego oraz dolnośląskiego. W takich warunkach nie ma ani podsiąkania kapilarnego, ani wymywania składników pokarmowych w głąb gleby. Są rejony, gdzie taka sytuacja panuje już od trzech lat i rośliny uprawne oraz warzywa polowe są zaopatrywane w wodę tylko z bieżących opadów lub nawodnień. Z braku wody glebowej cierpią już nawet płytko korzeniące się drzewa, które przedwcześnie kwitną, słabo nektarują i owocują.

Ktoś w Warszawie wpadł na pomysł, żeby publicznymi pieniędzmi wspierać podlewanie trawników i ogródków przydomowych. Uznany za priorytetowy program „Moja Woda” jest wart 100 mln zł. Jednak swoim zasięgiem wyklucza tereny, na których prowadzona jest produkcja rolnicza. Do 5 tys. zł dotacji można otrzymać za skierowanie wód opadowych i roztopowych do oczek wodnych czy innych szczelnych zbiorników. W sumie może powstać 20 tys. instalacji, które pozwolą zaoszczędzić do miliona kubików wody. Nie wiem, na czym w tym systemie ma polegać "oszczędzanie" wody, skoro kiedyś i tak trzeba będzie ją wylać na grunt.

W skuteczność tego programu dla poprawy retencji wód w ujęciu ogólnokrajowym uwierzy ten, kto nie ma pojęcia o aktualnej sytuacji hydrologicznej Polski. Problemem nie jest to, że deszcze padają w nieodpowiednim czasie, lecz ich głęboki niedobór w ważnych rolniczo rejonach kraju. Wspieranie z budżetu zbierania wody do beczek przez działkowiczów niewiele tu zmieni. Na takie absurdy nie każdy się godzi. Toteż niedawno Krajowa Rada Izb Rolniczych wnioskowała do ministra klimatu o zmianę warunków programu „Moja Woda”, żeby pozyskiwana woda mogła być wykorzystywana do nawadniania gruntów służących produkcji rolnej.

© Materiał chroniony prawem autorskim. Zasady przedruków w regulaminie.