Mocznik coraz bardziej niechciany
Działania ukierunkowane na ochronę środowiska i klimatu obejmują coraz więcej dziedzin rolniczej aktywności. Niektóre decyzje zapadają zbyt nagle.

Obostrzenia dotyczące źródeł emisji gazów cieplarnianych zataczają coraz większe kręgi w całej Europie. W Wielkiej Brytanii na czarną listę właśnie trafił mocznik, któremu grozi całkowity zakaz stosowania w postaci nawozów stałych, nawet zawierających dodatek inhibitora ureazy (enzym spowalniający przemiany chemiczne mocznika do amoniaku). Jest to znacząca różnica na tle innych krajów europejskich, które dopuszczają takie rozwiązanie.
Organizacje brytyjskich rolników krytykują rządowy projekt. Jednak szanse na powodzenie tych protestów są nikłe. Rząd Wielkiej Brytanii zobowiązał się bowiem do zmniejszenia emisji amoniaku o 16% do 2030 r. w porównaniu do 2005 r., który przyjmuje się jako referencyjny. Rządowe biuro analiz (DEFRA) ocenia, że zakaz stosowania stałych nawozów mocznikowych przyniesie aż 1/3 oczekiwanej redukcji amoniaku.
Straty składnika nie są zamierzone
Przed polskimi rolnikami również stoją nowe wymogi dotyczące stosowania stałych nawozów mineralnych zawierających mocznik. Jednak w naszym kraju rzadko praktykuje się pogłówne stosowanie mocznika. Już w latach 70. XX w. w szkołach rolniczych uczono, że jest to nawóz przedsiewny, wymagający przykrycia/wymieszania z glebą. W przeciwnym razie duża ilość wnoszonego składnika się marnuje.
Azot wprowadzony do gleby w formie mocznika nie jest od razu dostępny dla roślin. Najpierw musi przejść reakcję hydrolizy, która zachodzi pod wpływem ureazy. Jest to enzym produkowany przez bakterie glebowe, które największą aktywność osiągają w glebach o odczynie zbliżonym do obojętnego, przy dobrym uwilgotnieniu i w temperaturze ok. 20°C. Powstające jony amonowe są nie tylko wychwytywane przez korzenie roślin, ale też przez inne organizmy glebowe. Niestety, cześć ulega przemianom do amoniaku (amonifikacji) i ulatuje do atmosfery. Przy dużym pechu tą drogą można stracić nawet 60% zastosowanego azotu, zwłaszcza przy powierzchniowym stosowaniu pogłównym. Nawożenie dolistne nie powoduje tego typu strat.
Użycie inhibitora (hamulca) ureazy spowalnia hydrolizę mocznika i dalszą przemianę w amoniak. Wiele krajów obecnie decyduje się na to rozwiązanie. Jednak nie wiadomo, jak sytuacja się rozwinie w kolejnych latach. Warto pamiętać, że mocznik w formie płynnej znajduje się też w RSM oraz wszystkich nawozach odzwierzęcych. Wprowadzony do gleby podlega identycznym przemianom, jak z mineralnego granulatu.
Najłatwiej decydować o innych
Zdeklarowani ekolodzy i okazjonalni obrońcy przyrody wpadają na różne pomysły i potrafią wywierać skuteczne presje na polityków. Takie hasła, jak emisje amoniaku z rolnictwa niszczą wrażliwe i krytyczne siedliska, co szkodzi rozwojowi niektórych gatunków roślin i wpływa na różnorodność biologiczną, albo że są szkodliwe dla zdrowia, mogą paść na podatny grunt. Toteż nie można wykluczyć, że za jakiś czas pojawi się pomysł zupełnego zakazu nawożenia mocznikiem w jakiejkolwiek formie. W przypadku nawozów produkowanych przez przemysł jest to bardzo realne. Natomiast zakaz stosowania mocznika w postaci nawozów odzwierzęcych byłby absurdem.
Wszystkie takie zmiany muszą być dokonywane w sposób realistyczny i możliwy do przyjęcia przez rolników. Ambitne cele w postaci lepszej jakości powietrza, czy ostudzenia klimatu Ziemi nie mogą rozłożyć na łopatki źródła wyżywienia ludności.