Kłótnia w Brukseli o dopłaty

Negocjacje między Komisją Europejską, ministrami rolnictwa i Parlamentem Europejskim w sprawie reformy wspólnej polityki rolnej na razie zakończyły się niepowodzeniem.

Ważnym wydarzeniem minionego tygodnia były trójstronne rozmowy w Brukseli. Nad kształtem wspólnej polityki rolnej na lata 2023-27 dyskutowali posłowie Parlamentu Europejskiego, wysocy urzędnicy z Komisji Europejskiej z komisarzem Januszem Wojciechowskim na czele i ministrowie rolnictwa z krajów członkowskich UE. Rozmowy zakończyły się fiaskiem, a winę przypisuje się europosłom.

Można odnieść wrażenie, że w Parlamencie Europejskim działa jakiś ideologiczny kartel. Cały czas przybywa pomysłów na obciążenie rolnictwa kolejnymi usługami środowiskowymi. Wielu europosłów jest przekonanych o tym, że płatności brukselskie stanowią połowę dochodu rodzin rolniczych, co uzależnia je od subwencji i ułatwia wprowadzanie nowych wymogów. Nikt głośno nie mówi o tym, że nadmierna presja może doprowadzić do stanowczego sprzeciwu.

Jeżeli Parlament domaga się coraz kosztowniejszego odłogowania i ekstensyfikacji produkcji, to musi brać pod uwagę fakt, że znaczenie dopłat coraz bardziej słabnie. W rzeczywistości jest to równoznaczne z obniżeniem dochodów rolników. Szeroko pojęte wspieranie wsi w coraz mniejszym zakresie oznacza wspieranie gospodarstw rolnych. Wystarczy przypomnieć, że chociaż budżet WPR na najbliższe 7 lat opiewa na 387 mld €, to na pomoc bezpośrednią dla rolników przewidziano tylko 270 mld €.

W zasadzie jest już przesądzone, że za 2 lata w ramach dopłat produkcyjnych rolnicy będą otrzymywali mniej niż do tej pory. Europosłowie domagają się, aby „ekoreżimy” stanowiły co najmniej 30% płatności bezpośrednich dla rolników, a ministrowie rolnictwa godzą się na próg 20%.

W Polsce organizacji rolniczych jest tak dużo, że nie ma komu zająć reprezentatywnego stanowiska, które gremia rządzące chciałyby brać pod uwagę. Na szczęście w Brukseli o interesy wszystkich unijnych rolników walczą przedstawiciele z innych krajów. Dla przykładu przedstawiciel delegacji niemieckiej dalsze wymagania dotyczące większej ochrony przyrody i środowiska uznał za nierealistyczne żądania parlamentu. Jednocześnie wezwał europarlamentarzystów do odejścia od obranej ścieżki nadmiernego zazieleniania i stworzenia odpowiedniej perspektywy dla obszarów wiejskich.

Realizacja kolejnych wymogów jest możliwa, ale ktoś musi za to odpowiednio zapłacić. Organizacja obszarów ochrony przyrody na koszt właścicieli prywatnych gruntów służących działalności produkcyjnej nie może się odbywać dla idei. Te tereny stanowią fundament utrzymania dziesiątek milionów rodzin, które w większości już znajdują się na dole piramidy dochodowej.

© Materiał chroniony prawem autorskim. Zasady przedruków w regulaminie.