Ekologia będzie wszechobecna
Podejmowane przez UE programy środowiskowe nie ograniczają się do rolnictwa. Ich ciężar odczują wszyscy, od producentów uciążliwej chemii po pracowników biurowych.
Radykalna ekologizacja Wspólnej Polityki Rolnej jest sporym szokiem, zwłaszcza dla rolników. Przez ostatnie dziesięciolecia panował pęd do zwiększania wydajności produkcji rolnej i obniżania kosztów jednostkowych. Nie był to bynajmniej wymysł rolników czy konsumentów, lecz polityków. Ci ostatni za stworzenie atmosfery sytości kupowali sobie spokój społeczeństw krajów opływających w dostatki, a nawet zbytki.
Póty dzban wodę nosi, póki się ucho nie urwie – powiedziała wreszcie przyroda. Przestrogi ekologów po wielu latach trafiły wreszcie na podatny grunt. Organizacje europejskie, a w szczególności Komisja, wzięły się za ratowanie Ziemi. Działania zmierzające zapobieganiu dalszemu ocieplaniu się klimatu przybierają różnorakie formy i wnikają niemal do wszystkich obszarów aktywności człowieka. Niektóre pomysły wydają się wręcz absurdalne, ale pomimo tego trafiają na podatny grunt.
Pod przykrywką troski o dobro zwierząt wprowadzane są coraz liczniejsze wymogi, które de facto mają zniechęcać rolników do produkcji mięsa, mleka i jaj. Są też pomysły na to, żeby psy i koty odzwyczaić od karmy pochodzenia zwierzęcego. Wszystko po to, aby jak najwięcej obszarów użytkowanych rolniczo zwolnić dla dziczyzny, żeby miała więcej przestrzeni życiowej. A co z ludźmi, którzy nie chcą rezygnować z białka pochodzenia zwierzęcego?
Otóż jest alternatywa. W 2016 r. Komisja Europejska zakończyła poważny projekt badawczy, w którym sprawdzano potencjał przemysłowego chowu owadów na cele spożywcze. Wyniki są bardzo obiecujące, bo robactwo żywi się byle czym oraz ma mniejsze wymogi energetyczne i środowiskowe. Pod względem ekonomicznym i ekologicznym efekty są znakomite. Trzeba jeszcze tylko zmanipulować społeczeństwo, żeby wyzbyło się obrzydzenia do takiego menu. Ja z takim wyzwaniem raczej sobie nie poradzę.