Omacnica bierze się ze ściernisk kukurydzy

Właściwe zagospodarowanie resztek pożniwnych zmniejsza ryzyko chorób i szkodników, a także ma pozytywny wpływ na równowagę próchnicy i składników pokarmowych.
Największym matecznikiem omacnicy prosowianki są długotrwale niezagospodarowane ścierniska i resztki pożniwne kukurydzy zebranej na ziarno.  Zdjęcie: Dreczka

Omacnica prosowianka zdobywa kolejne rejony uprawy kukurydzy w Polsce. Niewątpliwie tej ekspansji obok ciepłej pogody, sprzyja wzrost uprawy kukurydzy na ziarno w naszym kraju oraz niefrasobliwe podejście do zagospodarowania stanowisk po zbiorze ziarna. Oszczędzanie na wydatkach związanych z intensywnym rozdrabnianiem słomy i ścierniska jest tym elementem, który wyjątkowo sprzyja szkodnikom.

Najgorsze jest zostawianie ściernisk

Nawet w rejonach, gdzie larwy omacnicy jeszcze nie wyrządzają widocznych szkód, trzeba dmuchać na zimne. Brak dbałości o ten szczegół w minionych latach przyczynił się do tego, że omacnica każdego roku posuwała się o kilkanaście kilometrów na północ kraju. Być może problemem jest tu także niewystarczający dostęp gospodarstw do maszyn umożliwiających odpowiednie rozdrobnienie i wprowadzenie do gleby resztek pożniwnych kukurydzy.

Badania pokazują, że maszyny aktywne zapewniają całkowite rozdrobnienie ścierniska kukurydzianego i można je skutecznie wykorzystywać nawet w systemach z uprawą bezpłużną. Natomiast narzędzia bierne słabiej oddziałują na resztki i ściernisko kukurydziane. Dlatego potrzeba większej staranności i wysiłku, żeby je pociąć, zmiażdżyć i wprowadzić do gleby, najlepiej za pomocą orki.

Maszyny, które oprócz niszczenia ścierniska, wykonują także uprawę gleby, robią to nie zawsze wystarczająco intensywnie. Tymczasem aby utrudnić rozprzestrzenianie się omacnicy prosowianki, wszystkie pędy pozostawiane na polach muszą zostać uszkodzone w takim stopniu, aby zniszczyć siedliska zimujących larw.

Największym wyzwaniem dla sprzętu w ostatnich latach był fakt, że na niektórych plantacjach rośliny nie zawiązywały kolb i nie były koszone. Takie stanowiska trudno poddawały się uprawie, a nierzadko długo czekały na ponowne zagospodarowanie. Tam omacnica z pewnością zimowała znakomicie.

Zwalczać muszą wszyscy

Walka z omacnicą nie dotyczy tylko tych rolników, którzy zaobserwują jej większe nasilenie na swoich plantacjach. Jest to zadanie dla wszystkich okolicznych rolników. Natomiast mechanizm skoordynowanego działania musi wykształcić się sam. Nie zadbają o to żadne służby, bo nie mają takiego obowiązku. Zatem będąc na swojej plantacji kukurydzy trzeba rozglądać się i sprawdzać, co dzieje się na sąsiednich. Warto także zrzeszać się w organizacjach branżowych, takich jak Polski Związek Producentów Kukurydzy, żeby wykorzystać jego struktury do sygnalizacji i koordynacji masowych działań.

© Materiał chroniony prawem autorskim. Zasady przedruków w regulaminie.