Głębsza orka to też sposób
Po wdrożeniu Planu Strategicznego WPR na lata 2023-27 z pewnością zacznie się nagonka na redukcję gazów cieplarnianych ze źródeł rolniczych. Sposobów będzie wiele.
Czy jest możliwe zatrzymanie w glebie większej ilości dwutlenku węgla za pomocą pługa? Tak, tę metodę naukowo opracowano już w latach 70. XX w. w byłym NRD. W Polsce nastąpiło to jeszcze wcześniej, kiedy Zakłady Hipolita Cegielskiego w Poznaniu zaczęły produkować lokomobile. Przy ich pomocy realizowano orki parowe, które umożliwiały głębsze wprowadzanie materii organicznej oraz zwiększenie miąższości warstwy ornej. W ten sposób ilość węgla zatrzymywanego w glebie systematycznie ulegała zwiększeniu.
Uruchomić część warstwy podornej
Później okazało się, że warstwy ornej nie da się zwiększać bez końca, szczególnie na lżejszych glebach pochodzenia mineralnego. Przeszkodą była martwica wyorywana na powierzchnię, której nie udawało się użyźnić. Alternatywą było pogłębianie uprawy mechanicznej bez wydobywania wzruszonej części warstwy podornej na powierzchnię. Slogan mówił o zrywaniu podeszwy płużnej, a cudownym narzędziem stał się głębosz. Na dobrych glebach przynosiło to efekty w postaci lepszego i głębszego korzenienia się roślin. Natomiast na najsłabszych glebach głęboszowanie wcale nie było korzystne, bo sprzyjało wymywaniu cennych frakcji do piaszczystej warstwy podornej.
Historia kołem się toczy i naukowcy znów odkrywają na nowo genialność starych wynalazków. W niektórych krajach Europy Zachodniej rolnicy już mają możliwość otrzymywania premii do ilości CO2, jakie zdołają zatrzymać w swoich glebach. W sukurs przyszli naukowcy, którzy sobie przypomnieli, że metody zwiększające ilość próchnicy w glebie to nic innego, jak sposób na magazynowanie w glebie ogromnych ilości węgla. Jednak głębsze warstwy roli nie są na to podatne, bo brakuje w nich materii organicznej, tj. surowca, z którego powstaje próchnica.
W Niemczech proponuje się powrót do częściowego pogłębiania warstwy ornej. Centralnym elementem tego procesu jest pług, którego lemiesze pracują na różnych głębokościach. Mieszają one w pewnym stopniu podglebie z wierzchnią warstwą gleby i jednocześnie przenoszą wierzchnią warstwę gleby do nowo powstałych rys w podłożu. Należy przy tym uważać, żeby nie wydobywać martwicy na powierzchnię. W Polsce kilkadziesiąt lat temu w takich sytuacjach wykorzystano pogłębiacze, które później zastąpiły dłuta montowane na dziobach lemieszy.
Jak stwierdził niedawno niemiecki naukowiec – prof. Sommer – zasada zwiększania zawartości węgla w glebie poprzez częściowe pogłębianie wierzchniej warstwy gleby opiera się na dwóch starych odkryciach gleboznawstwa. Wykorzystuje się fakt, że stopień nasycenia roli węglem i aktywność drobnoustrojów maleją wraz z głębokością gleby. Jednak sama gleba dąży do specyficznego dla niej stopnia nasycenia, czyli akumuluje węgiel.
Zatem jeśli ubogie w węgiel części warstwy podornej trafią do warstwy ornej, to zawartość w niej węgla początkowo się obniża. Następnie mikroorganizmy glebowe dążą do osiągnięcia poprzedniego stanu. W rezultacie zawartość C w warstwie ornej wraca do pierwotnej wartości. Na przeszkodzie mogą stanąć inne zdarzenia, jak erozja, wymycie, czy kolejne wzruszenie warstwy podornej.
Magazynowanie dodatkowych ilości CO2 przez pogłębioną uprawę jest możliwe tylko do momentu, gdy bogata w węgiel (próchnicę) wierzchnia warstwa gleby wrzucona na dno bruzdy nie zostanie całkowicie rozłożona. Szacuje się, że polskie gleby od kilkudziesięciu lat cierpią na zmniejszanie zawartości próchnicy. Dzieje się to zwłaszcza w gospodarstwach, które znacznie ograniczyły nawożenie obornikiem i innymi materiałami sprzyjającymi powstawaniu próchnicy. Niektórzy nasi naukowcy uważają, że większość naszych gleb może łatwo chłonąć dodatkowe ilości dwutlenku węgla przez kolejnych 20 lat.
Nie za dużo na raz
Niemcy skonstruowali już specjalny pług o dwóch typach korpusów rozmieszczonych naprzemiennie. Jedne są klasyczne i orzą na głębokość do 25 cm. Drugie mogą się zagłębiać na 55 cm i tworzą szerokie skiby, przy czym ok. 20% wierzchniej warstwy gleby wrzucają na dno pogłębionej bruzdy. Trochę to przypomina orki melioracyjne. Głębokość i szerokość roboczą tego pługa można bezstopniowo dostosować do danych warunków glebowych.
Częściowe pogłębienie wierzchniej warstwy gleby ogranicza jej przerzedzanie, chociaż ją rozcieńcza. Niemniej pasmowy charakter pracy sprawia, że unika się negatywnych skutków radykalnych zmian warunków mikrobiologicznych, fizycznych i chemicznych, które obserwuje się w pierwszych latach po pełnopowierzchniowym pogłębieniu wierzchniej warstwy gleby.