Biostymulatory jako dodatkowe wsparcie

Biostymulatory nie są ani nawozami, ani pestycydami, co powoduje problemy z ich definicjami prawnymi w UE. Nie są też cudownym lekarstwem. A zatem czym one są?
Rynek oferuje m.in. biostymulatory mające wspierać procesy regeneracji roślin po zimie. Zdjęcie: Dreczka

Coraz częściej słychać o biostymulatorach, które mają rozwiązywać różne problemy towarzyszące prowadzeniu upraw. Jednak rzeczywistość nie zawsze jest zgodna z obietnicami dostawców i propagatorów tych specyfików. W samej ich nazwie zawarta jest stymulacja procesów życiowych. Oznacza to, że w ujęciu krótkookresowym mogą one stanowić radę na gwałtownie rosnące ceny nawozów lub gorszą dostępność/skuteczność środków ochrony roślin oraz odpowiedź na rosnące wymagania społeczne dotyczące prowadzenia upraw. Jednak przy użyciu nawet bardzo innowacyjnych produktów nie należy się spodziewać cudów na polach.

Zastąpić na razie się nie da

Biostymulatory mogą okresowo łagodzić wpływ czynników stresowych lub wspierać działanie stosowanych nawozów i pestycydów lub mobilizować reakcje obronne roślin. Jednak mimo znacznego potencjału nowe substancje biostymulujące w najbliższej dekadzie nie będą w stanie zastąpić nawozów mineralnych ani środków ochrony roślin.

Rolnicy w Europie stoją obecnie przed wyzwaniem jednoczesnej realizacji dwóch celów, jakimi są bezpieczeństwo żywnościowe i ograniczenie zużycia zasobów przy większej trosce o środowisko. Obecny kryzys cenowy na rynku nawozów mineralnych budzi oczekiwania wobec innowacyjnych, tańszych rozwiązań. Ale doraźnie zbyt wiele nie da się zdziałać.

Biostymulatory są stosunkowo młodą grupą środków do prowadzenia produkcji roślinnej i mogą otworzyć drogę do bardziej zrównoważonej oraz stabilnej uprawy roślin. Różne substancje (na ogół pochodzenia naturalnego) lub mikroorganizmy działają wspomagająco i stymulująco na procesy metaboliczne roślin. Mobilizują je do walki ze stresami biotycznymi i abiotycznymi lub uruchamiania i przyswajania większej ilości składników pokarmowych ze środowiska, jednak same ich nie wnoszą.

Problemy z rozgraniczeniem prawnym

Naukowcy spodziewają się, że w najbliższych latach rynek biostymulatorów zacznie się intensywnie rozwijać. Jednak na razie występuje duża swoboda w dysponowaniu tym pojęciem. Okazuje się, że w Europie brakuje oficjalnej definicji oraz systemu badań i oceny jakości działania. Korzystają na tym dostawcy różnych specyfików o wartości niepotwierdzonej przez żadną instytucję posiadającą specjalne uprawnienia. W ten sposób na rynek trafia wiele produktów niespełniających oczekiwań użytkowników, co sprzyja powiększaniu grupy sceptyków.

Przykładem biostymulatora nowej generacji jest testowana w Europie Zachodniej Utrisha N. Produkt ten jest nośnikiem bakterii Methylobacterium symbioticum wiążących azot z powietrza. Producent przekonuje, że w testach praktycznych bakterie potrafiły udostępnić roślinom 30-60 kg N/ha nawet w warunkach suszy. Można w to wierzyć lub nie. Produkt uzyskał rekomendację stosowania zarówno w gospodarstwach konwencjonalnych, jak i ekologicznych. Jednak z braku oficjalnych procedur oceny działania, nie można urzędowo potwierdzić jego wartości.

© Materiał chroniony prawem autorskim. Zasady przedruków w regulaminie.